Wspomnienia osób, które znały Matkę

Jadwiga Czechowa (84 lata), ur. 16 listopada 1863 roku w Wielowsi.

„Miałam 17 lat, kiedy chodziłam na naukę do szkółki, którą założyła Matka Kolumba Białecka. Przypominam ją sobie jako osobę małego wzrostu, blondynkę o bardzo miłym wejrzeniu. Dla nas, dzieci, zawsze dobra i uśmiechnięta. Nazywano Ją Matką Wielebną – a ludzie między sobą dla jej zalet i świątobliwego życia nie tylko Ją poważali i kochali, ale i też nazywali Aniołem”.





Gertruda Niedziela (81 lat), ur. 15 marca 1869 roku w Wielowsi.

„Matkę Kolumbę Białecką, Założycielkę Klasztoru w Wielowsi pamiętam doskonale. Nieduża, szczupła, zawsze pogodna i uśmiechnięta, sama spieszyła z pomocą wszystkim chorym, a gdy już sama nie mogła, zlecała ten obowiązek swoim Siostrom, by pilnowały chorych i konających.

Za Jej ofiarną pracę, za serdeczne traktowanie wszystkich, a w szczególności cierpiących i nieszczęśliwych powszechnie nazywano Ją Aniołem. Zapamiętałam i ten szczegół, że była złożona po śmierci do podwójnej trumny, gdzie też umieszczono butelkę z papierami”.





Salomea Nowak (80 lat), ur. 14 listopada 1869 roku w Wielowsi.

„Założycielkę Sióstr Dominikanek i zarazem Fundatorkę klasztoru w Wielowsi, Matkę Kolumbę Białecką, pamiętam dobrze jako wielką opiekunkę biednych i chorych i przez wszystkich bardzo szanowaną i kochaną. Starszą młodzież i dzieci sama uczyła katechizmu. Często odwiedzała Ją hr. Tarnowska przywożąc ze sobą odzież dla ubogich. Matka Kolumba osobiście rozdzielała tę odzież. Toteż, gdyśmy ujrzały powóz jadący z p. hrabiną w stronę klasztoru, porzucałyśmy swoje zajęcia i biegłyśmy do furty klasztornej.

Pochowana została w ogrodzie klasztornym tuż obok kaplicy. Na miejsce wiecznego spoczynku zanieśli Ją sami gospodarze”.





Marcjanna Chmielarz (88 lat), ur. 6 stycznia 1862 roku w Wielowsi.

„Żywo w pamięci mam obraz Matki Kolumby Białeckiej, kiedy gorąco modliła się przy łożu mojej matki tak długo, aż matka zawarła powieki na zawsze. Przypominała Matka Kolumba, ażeby nigdy nie opuszczać biednych, pielęgnować chorych, a zwłaszcza nieść im pociechę w godzinę konania. I to, czego uczyła, stwierdzała zawsze czynem.

Z opowiadania s. Markoliny przypominam sobie jeden szczegół, który świadczy, jak Matce Kolumbie na sercu leżał los biedaków. Oto pewnego dnia przy furcie rozdano tyle chleba, że pozostała reszta mogła wystarczyć jedynie na śniadanie dla sióstr. Naraz o późnej godzinie do furty zadzwonił biedak prosząc o posiłek. S. Markolina udała się do Matki Kolumby, ale zaraz zaznaczyła, że chleba do rozdania brakuje – bo tylko ledwie dla sióstr wystarczy. Matka Kolumba jednak poleciła biedaka chlebem obdarować mówiąc przy tym, iż Bóg nas nie opuści. I nie zawiodła się, gdyż wczesnym rankiem przyniesiono do furty bochenek chleba jako ofiarę.

Mój ojciec opowiadał, że przy budowie klasztoru, pracowało wielu gospodarzy. W pewnej chwili rusztowanie z piętra się oberwało i trzech gospodarzy tak mocno pokaleczyło, że jednego z nich wyniesiono na płachtach. Wszyscy jednak przyszli do zdrowia i to w tak krótkim czasie, iż wyzdrowienie ich przypisywano gorącym modlitwom Matki Kolumby.

Gdy w roku 1944 wojska niemieckie cofały się za Wisłę – stamtąd otworzyli ogień na zbliżające się oddziały sowieckie. W klasztorze schroniło się wiele osób z dziećmi aż z pobliskiego miasta Tarnobrzega. Celem obstrzału był klasztor, a przede wszystkim wieża. Pociski padały gęsto, a jednak klasztorowi nie wyrządziły żadnej szkody. Mam to przekonanie, że Matka Kolumba uprosiła u Boga tę łaskę, że dzieło Jej nie zostało zrównane z ziemią.”





Józef Głuch ( 78 lat), ur. 19 marca 1872 w Wielowsi

„Jako mały chłopak słyszałem wiele o Matce Kolumbie, Fundatorce Klasztoru w Wielowsi. Nazywano ją Matką Wielebną, a najczęściej Aniołem. Zawsze wyrażano się o Niej jako o Świętej, co też wielkie wrażenie robiło na nas, dzieciakach. Bliżej poznałem Matkę Kolumbę, gdy zacząłem uczęszczać do szkoły.

Przypominam sobie dziś jeszcze Jej drobną postać i miły wyraz twarzy, a cała robiła wrażenie anioła. Przed nią wygłosiłem wiersz, za który mnie dobrotliwie pogłaskała po głowie i przemówiła parę słów. Szkółkę założoną przez siebie odwiedzała w czasie lekcji i przysłuchiwała się naszym odpowiedziom, a gdy były trafne, chwaliła nas i zachęcała do nauki.

Kiedy Matka Kolumba zmarła, miałem 15 lat. Zgon Jej wywołał ogólny żal i płacz. Wyobrażałem sobie, że największym szczęściem będzie dla mnie, gdy poniosę Jej trumnę na miejsce wiecznego spoczynku. Jakiż ogarnął mnie żal i moich towarzyszy, gdy oznajmiono nam, że trumnę według życzenia Matki Kolumby - jakie przed zgonem wyraziła – poniosą sami gospodarze”.





Chmielowska Zofia (84 lata), ur. 14 maja 1866 roku w Wielowsi

„Przypominam sobie tę chwilę, kiedy do Wielowsi przyjechała Matka Kolumba Białecka a z Nią S. Gertruda Łastowiecka. Przypominam sobie budowę Klasztoru, jak również pogrzeb Matki Kolumby, w którym brałam udział. Wrażenia, jakiego wówczas doznałam, do dzisiaj zapomnieć nie mogę. Ogólny żal i płacz obecnych na pogrzebie Matki Kolumby wydawało się, że ktoś z rodziny, najbliższy umarł.

Była dla nas zawsze tak dobra, miła i serdeczna, i usłużna, że bardzo często nazywaliśmy Ją Aniołem”.

W górę