Matka urzeka i dziś...

Była więcej, bardziej, dalej...

Bardzo trudno dzisiejszemu człowiekowi zrozumieć, czym jest heroizm w ogóle, a co dopiero w połączeniu z wiarą…. Z ciekawości wpisałam w wyszukiwarce internetowej słowo heroizm i wyskoczyło mi, że to zdolność dokonywania wielkich czynów – i zaraz obrazki z herosami, gladiatorami z tarczami, mieczami. Pomyślałam: to raczej nie ma nic wspólnego z naszą Matką - wątła, niska, delikatna… Zaraz pojawiło się także we mnie pytanie, co jest tym wielkim czynem ?... i że pewnie każdy człowiek rozumie to inaczej.

Myśląc o naszej wierze chrześcijańskiej w kontekście jej heroizmu, można ulec pokusie przedobrzenia – czy heroizmem, czyli wielkim czynem, będzie dodanie jeszcze czegoś do pakietu X przykazań? Wzięcie dodatkowych obowiązków, bo może zmęczenie jest heroizmem? A może wielkim czynem będzie całkowite zapomnienie o sobie – mało jeść, mało spać, nie zważać na ubranie, mieć czas dla wszystkich, tylko nie dla siebie?

To chyba nie tak…bo to kiedyś zmęczy…

Myśląc dalej zrozumiałam, że heroizm nie może być pusty, musi być jednak zawsze owocem czegoś, jakiejś rzeczywistości, wydarzenia, która zmienia i dokonuje czegoś w kimś od wewnątrz. Niewyobrażalnie, niewytłumaczalnie.

Trafiłam przypadkiem na słowa Papieża Franciszka do młodzieży, które bardzo mi się spodobały, że chrześcijańskie powołanie: To zawsze więcej, zawsze bardziej, zawsze dalej. Wtedy właśnie pomyślałam, że to tak musi działać – musi pojawić się najpierw wiara konkretnego człowieka, który odkrywa w niej swoje życiowe powołanie, czyli po prostu szczęście. Owocem i punktem kulminacyjnym jest to właśnie więcej, bardziej, dalej, które nie ma granic, ani znaków STOP. To mi się bardzo kojarzy z heroizmem w naszej Matce Kolumbie…

Bo nie jest dla mnie możliwe bez łaski takiej wiary, żeby dobrze urodzona młoda dziewczyna, mając najpiękniejszy wzór miłości małżeńskiej, wybrała ubogą wieś na swój dom, który dał początek wszystkiemu co Dziś… Ktoś powie: znudziła się bogactwem? A może przejęła się słowami Pana Jezusa „stokroć więcej otrzymacie”…

Nie jest możliwe, bez owoców głębokiej wiary, żeby ta delikatna, ładna, młoda kobieta, zamieniła wymarzonego szlachcica na niejednokrotnie trudne życie z siostrami, i niezrozumienie… - ktoś powie: uległa? A może pełna miłości bez granic?

Nie jest dla mnie możliwe, bez łaski heroicznej wiary, że nasza Matka mająca zawsze określone, mądre i trafne zdanie na rzeczywistość, potrafiła milknąć w trudnych sprawach, by poczekać, aż dobro i prawda same się obronią… - ktoś powie zbyt miękka? A może właśnie tak pewna Bożej bliskości?

Jak to jest możliwe, że nasza wątła i delikatna Matka wchodziła do karczmy pełnej rozkrzyczanych i może wulgarnych chłopów, i bez lęku o siebie odciągała ich od ulubionej czynności i zwracała rodzinom? Ktoś powie: to tylko zwykła odwaga, a może… Ta niezwykła odwaga jest owocem miłości najbardziej potrzebujących?

Zazdroszczę naszej Matce Kolumbie tajemniczej bliskości i tak mocnej, i głębokiej wiary w Pana Jezusa. Jakie to niepojęte – przecież nosiła taki sam habit, trzymała w ręku podobny brewiarz, szeptała Zdrowaś Mario na różańcu jak każda z nas, a jednak nie była jak każda z nas… i nie ma w tym cienia wątpliwości, że była we wszystkim więcej, bardziej, dalej…

s. Łucja OP

Powrót