Błogosławiony Albert z Bergamo

Urodził się w Villa-d-Ogna w pobliżu Bergamo. Jak to zazwyczaj bywa w przypadku ludzi urodzonych w XIII wieku, dokładna data jego narodzin jest nieznana. W przekazach zachowały się natomiast informacje o jego dzieciństwie. Od najmłodszych lat wiódł bardzo pobożne życie. Zbudowany przykładem rodziców, był dobrym i wrażliwym dzieckiem. Wyrazem jego dużej pobożności jest fakt, że od małego pościł trzy razy w tygodniu. Jednym z jego ulubionych zajęć było uczestnictwo we Mszy Świętej. Rodzina Alberta była biedna, co sprawiło, że gdy tylko podrósł na tyle, by móc utrzymać w ręce rolnicze narzędzia, pomagał rodzicom w uprawie pola. W czasie pracy skupiał swoje myśli na Bożych sprawach. Jego powołaniem życiowym nie było kapłaństwo, ale małżeństwo. Z tego powodu może on być szczególnym wzorem dla mężczyzn, którzy zdecydowali się na założenie rodziny. Pomimo obowiązków rodzinnych znajdował czas, by pełnić także dzieła miłosierdzia wśród okolicznych mieszkańców – karmił głodnych, przyjmował pod swój dach utrudzonych pielgrzymów, opiekował się sierotami.

Na drodze życia Alberta pojawiały się także niespodziewane trudności. Jego bogaci sąsiedzi postanowili przejąć pole, które otrzymał w spadku po rodzicach. Ten kawałek ziemi stanowił jego źródło utrzymania. Sąsiedzi nie zważając na to oskarżyli go, że odziedziczył to pole bezprawnie. Pozbawiony możliwości zdobycia wystarczającej ilości pożywienia, Albert musiał wędrować od gospodarstwa do gospodarstwa w poszukiwaniu pracy najemnej. Pomimo tak trudnej sytuacji nadal, w miarę możliwości, starał się nie odmawiać pomocy potrzebującym. Postawa ta była bardzo głęboko zakorzeniona w Miłości Bożej. Świadczy o tym jedno ze zdarzeń/legend z życia Alberta. Pewnego dnia niósł do domu chorej sąsiadki beczułkę wina. Idąc, potknął się o wystający kamień i wypuścił z rąk naczynie, które się rozbiło. Zawartość rozlała się po piaszczystej drodze. Nie namyślając się zbyt długo, Albert wezwał głośno Bożej pomocy. Następnie poskładał rozbite kawałki drewna, formując je ponownie w beczułkę. Dzięki jego ufności rozlane wino całe było ponownie wewnątrz naczynia.

Jego modlitewny zapał, poza wstąpieniem do Trzeciego Zakonu św. Dominika, skłonił go także do odbycia dwóch pielgrzymek – do Rzymu i do Compostelli. Aby zdobyć konieczne środki dla podjęcia tych wypraw, po drodze podjął się pracy przy sianokosach. Chcąc jak najszybciej powrócić na pielgrzymi szlak, pracował lepiej i szybciej od swoich współpracowników. Ci, zazdrośni o jego zapał, postanowili zmusić go do zwolnienia. W tym celu uciekli się do podstępu i w tej części łąki, którą miał kosić Albert, ukryli żelazne kowadło. Liczyli na to, że Albert uderzy o nie kosą, która zniszczy się uniemożliwiając mu na jakiś czas pracę. Kiedy jednak nasz błogosławiony rozpoczął pracę okazało się, że kosa, którą faktycznie zahaczył o zastawioną na niego pułapkę, zamiast się stępić, rozcięła to kowadło na pół. Towarzysze Alberta widząc, co się stało, zawstydzili się i poprosili go o przebaczenie.

Albert okazywał swoją ufność Panu Bogu w sposób bardzo charakterystyczny dla Zakonu Kaznodziejskiego. Kiedy wracał z jednej ze swoich pielgrzymek, był zmuszony do przekroczenia rzeki Pad. Okazało się, że z powodu silnych opadów deszczu poziom wody jest bardzo wysoki i uniemożliwia przejście. Niczym niezrażony Albert zdjął płaszcz, uczynił znak krzyża, położył płaszcz na wodzie i używając go jako tratwy przepłynął na drugą stronę.

Ciche i święte życie Alberta zakończyło się 7 maja 1279 r. To jednak nie był koniec cudów, jakich za jego sprawą mogli doświadczyć ludzie. W średniowieczu grzebano zmarłych w bezpośrednim otoczeniu kościoła, zgodnie z zasadą, że im wyższą pozycję społeczną zajmował zmarły, tym bliżej świątyni był chowany. Najbardziej zaszczytnym miejscem był pochówek pod posadzką kościoła. Albert pomimo tego, że dzięki swojej posłudze był bardzo szanowany przez okolicznych biedaków, nie wypracował w swoim życiu wysokiej pozycji społecznej. W związku z tym przygotowane dla niego miejsce znajdowało się poza obrębem kościoła – na placu kościelnym. Kiedy jednak grabarz przybył, by wykopać dla niego grób, okazało się, że ziemia jest tak twarda, że nie można wbić w nią szpadla. Wobec takiego obrotu sprawy postanowiono wnieść ciało do kościoła, by tam poczekało, aż zarządca cmentarza znajdzie mu nowe miejsce. Ku zdziwieniu wszystkich odkryto, że w miejscu w którym zwykł klęczeć skupiony na modlitwie Albert, teraz znajduje się wejście do krypty. Zebrani zrozumieli znak i w tej cudownie utworzonej krypcie złożyli jego doczesne szczątki. Albert został beatyfikowany w 1549 r. przez Benedykta XIV.

W górę