Św. Agnieszka z Montepulciano

Agnieszka urodziła się w 1268 r. w GracianoVecchio, małej wiosce w pobliżu Montepulciano. Jej rodzice byli ludźmi bardzo zamożnymi. Pomimo dużego majątku potrafili dostrzec potrzebujących i starali się im pomagać. Agnieszka była przykładem „świętej od kołyski”, to znaczy już od wczesnego dzieciństwa wykazywała się niezwykłą dojrzałością i intensywnie rozwijała swoje życie duchowe. Aby móc w spokoju modlić się w ciągu dnia, zagospodarowała jeden z zakątków w ogrodzie ojca. Było to jej ulubione miejsce, które odwiedzała kilkakrotnie w ciągu dnia. Bardzo wcześnie poczuła w swoim sercu powołanie zakonne i postanowiła je zrealizować jak najszybciej. Jako że miała raptem 9 lat, potrzebowała zgody rodziców. Udało jej się ją uzyskać. W związku z tym Agnieszka natychmiast udała się do Montepulciano, gdzie wstąpiła do wspólnoty tzw. „Sióstr Worka”. Nazwa ta wywodziła się od niezwykłej szorstkości szat, jakie siostry nosiły w ramach pokuty i pokazania stopnia oderwania się od rzeczy przyziemnych. Od tej pory jej życie codzienne upływało na modlitwie, pracy, podejmowanych licznych umartwieniach i postach.

Pewnego razu w czasie modlitwy ukazała się jej Maryja, która ofiarowała Agnieszce trzy bardzo piękne kamienie. Prezent ten był tym bardziej niezwykły, że był wyznaczonym zadaniem - nasza bohaterka miała w przyszłości wybudować kościół ku czci Maryi, a w jego fundamenty wmurować te właśnie kamienie, symbolizujące Trójcę Świętą. Wcześniej jednak okazało się, że jej działalność nie będzie związana z klasztorem wspólnoty „Worka”.

Kolejnym miejscem, wyznaczonym Agnieszce przez Pana, okazało się Proceno. Mieszkańcy tej miejscowości bardzo pragnęli, by powstał tam klasztor gromadzący kobiety oddane modlitwie. Na pierwszą przełożoną wspólnoty wyznaczono mistrzynię nowicjatu Agnieszki - siostrę Małgorzatę. Do pomocy w dziele fundacji wyznaczona została, na wyraźną prośbę Małgorzaty, właśnie Agnieszka. Klasztor błyskawicznie zapełnił się gorliwymi kobietami i prężnie się rozwijał. Poziom życia zakonnego był w nim niezwykle wysoki.

Na kolejną przełożoną siostry z Proceno wybrały piętnastoletnią Agnieszkę. Tak niebywale młody wiek nowej przeoryszy świadczy o tym, jak dojrzałym i godnym zaufania była człowiekiem. Zgodnie z ówczesnym rytuałem biskup Orvieto, stolicy diecezji, w której znajdowało się Proceno, przybył aby ofiarować nowej przełożonej poświęcony welon. Ku jego zdumieniu, kiedy wszedł do kościoła spostrzegł, że wszystko pokryte jest białym śniegiem w kształcie krzyżyków. Ta śniegowa manna była szczególnym darem niebios dla Agnieszki i towarzyszyła jej zawsze w czasie modlitwy pokrywając ją samą a także miejsce, w którym rozmawiała z Panem.

Przybywając do Proceno, Agnieszka była przekonana, że tu właśnie spędzi resztę swojego życia. Pan Bóg miał jednak wobec niej inne plany. Przez dwadzieścia dwa lata wszystko wskazywało na to, że Agnieszce miała być dana stałość miejsca. Po tym czasie okazało się jednak, że Pan powołuje ją do założenia nowej wspólnoty w Montepulciano. Jak się później okazało, tutaj miała się też wypełnić zapowiedź wybudowania świątyni ku czci Maryi. Agnieszka, która postrzegała siebie jako narzędzie w Bożych rękach, posłusznie posłuchała tego głosu. Tuż przed założeniem nowej wspólnoty miała sen, w którym ujrzała siebie stojącą nad brzegiem morza. Naprzeciw niej znajdowały się trzy łódki. W pierwszej stał św. Franciszek, w drugiej św. Augustyn, a w trzeciej św. Dominik. Franciszek z Augustynem zaczęli ją namawiać do wejścia do swoich łodzi. Szczególnie mocno naciskał założyciel Braci Mniejszych. Całą dyskusję uciął Dominik stwierdzeniem, że choć marzenia szczytne, to nie będzie tak jak chce Franciszek, ponieważ wolą Bożą jest, by Agnieszka zajęła miejsce w jego łodzi. W ten sposób w Montepulciano miał powstać klasztor, który kierowałby się duchowością świętego Dominika. Budowa ruszyła w 1306 r. Niestety, konstrukcja nowego klasztoru nie była zbyt solidna i mury runęły niespodziewanie po pięciu latach. Na szczęście nikt nie zginął w czasie tej katastrofy, jednakże siostry straciły dach nad głową. Celem jak najszybszego naprawienia szkód, Agnieszka postanowiła poprosić o pomoc reprezentantów wspólnoty. Na spotkaniu 6 kwietnia 1311 r. za dominikankami wstawił się Guglielmo del Pecora, który był bardzo szanowany w mieście. Jego wniosek o udzielenie siostrom jak najszybszej pomocy zyskał szerokie poparcie, skutkiem czego w bardzo krótkim czasie zespół klasztorny został odbudowany.

Po tych wydarzeniach Agnieszka zdecydowała się na pielgrzymkę do Rzymu. Chciała poprosić papieża o zatwierdzenie jej wspólnoty przez Stolicę Apostolską. Umocniona tą wizytą powróciła do Montepulciano z zamiarem kontynuowania intensywnej pracy na drodze świętości. Owoce jej bogatego życia duchowego były ogromne. Dobre wykorzystywanie ofiarowanych jej talentów sprawiło także, że Pan Bóg bardzo mocno działał przez nią w Kościele. Świadczy o tym jedna z wielu sytuacji, w których dzięki Agnieszce działy się cuda, jakie oglądano wtedy, gdy Pan Jezus chodził po ziemi. Pewnego dnia do klasztoru przybył pewien człowiek, opętany przez złego ducha. Kiedy człowiek ten usiadł u stóp Agnieszki, doznał ataku. Rozerwał więzy, którymi były skrępowane jego ręce i nogi i począł uciekać. Po drodze wpadł na młodą postulantkę, chwycił ją i zaczął zmierzać w kierunku studni, by ją w niej utopić. Na szczęście Agnieszka zdążyła dobiec do niego. Odważnie stanęła przed opętanym i uwolniła dziewczynę. Mężczyzna natomiast pogrążył się w dreszczach i skierował na Agnieszkę przerażające spojrzenie. Ona jednak zdobyła się na odwagę i uczyniła na jego czole znak Krzyża. Następnie położyła na jego głowie ręce i zaczęła odmawiać egzorcyzm św. Atanazego. Zanim skończyła, zły duch opuścił mężczyznę. Innym cudem, jakiego Pan Bóg dokonał przez ręce Agnieszki, było rozmnożenie chleba. Wydarzeń podobnego typu było wiele – obok modlitwy wypełniły one życie świętej aż do jego doczesnego kresu. Złożona chorobą zmarła 20 kwietnia 1317 roku. Jej kanonizacji dokonał 10 grudnia 1726 roku Benedykt XIII.

W górę